paba paba
116
BLOG

Wiecznie młoda sport korporacja

paba paba Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Od jakiegoś czasu chadzam do klubów sportowych, żeby poruszać swoje już nie takie młode kości. Oczywiście nie są to kluby stricte sportowe, ale przedsięwzięcia siłowniano-fitnesowo-biznesowe, które kryją się pod takimi nazwami. Z jednej strony miło jest widzieć świat z pozoru równy, ale gdy przyjrzeć się jemu bliżej, nierówności wręcz kują w oczy. Poniżej kilka z nich.

Przypadek pierwszy: Wszyscy są równi.
 
Równość przejawia się we wspólnych zajęciach grupowych, które mają za zadanie integrowanie pomiędzy płciowe i pomiędzy pokoleniowe. Piękna integracja dwudziestolatków z pięćdziesięciolatkami, lubimy wierzyć, że przeciętny pięćdziesięciolatek ma taką samą krzepę jak wysportowany dwudziestolatek. Jesteśmy przekonywani, że schorowana pięćdziesięciolatka wykona tyle samo powtórzeń zadanego ćwiczenia i w tym samym czasie co wysportowany absolwent AWF. Jakież to wszystko piękne i krzepiące. Idziemy dalej: wszyscy są na „Ty”. Nie dziwi nikogo, że trener personalny dopinguje swojego kilkukrotnie starszego podopiecznego wykrzykując mu po imieniu. Unika się barier komunikacyjnych, kiedy to dwudziestolatkowie są równi statusem sześćdziesięciolatkom i jakie to nowoczesne i „zachodnie”. Co gorsza, co raz więcej osób w to zaczyna wierzyć, a sam łapię się, że taki korpo-styl przychodzi mi co raz łatwiej.
 
Przypadek drugi: Niektórzy są równiejsi.
 
Teraz łyżka dziegciu w tej beczce ponadpokoleniowego miodu. Tolerancja wieku dotyczy tylko klientów, niekoniecznie kadry. Tak się złożyło, że w ciągu ostatniego roku zmieniałem kluby i instruktorów jak rękawiczki. Staram się ruszać regularnie, ale nadal poszukuję dyrygenta swoich ruchów. Kiedy wydawało mi się, że znalazłem instruktorkę, która wybrała złoty środek pomiędzy katem, a rozrywkowym aniołkiem, gdzie przychodziło się dla zabawy na zajęcia to zazwyczaj zaczynały się problemy. Problemy miało szefostwo, nie ludzie korzystający z takowych zajęć. Problemy nie wynikały z liczebności grup (te akurat miały obłożenie blisko w 100%). Problem dotyczył wieku obu instruktorek, obie były bliżej czterdziestki niż nawet trzydziestki. Śmiem twierdzić, że to jest podstawowe kryterium ciążące na ich negatywnych wewnętrznych ocenach. Swoją drogą w tych małych sportowych społecznościach takich informacji nie da się łatwo skryć, stąd dwukrotnie dostałem do podpisania listy „protestacyjne” w obronie owych instruktorek przesyłane do central rzeczonych klubów. Na razie obie panie zostały na swoich miejscach. Pytanie na jak długo?
 
Ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi
 
Jak widać, nawet posiadając pozytywne efekty, nie łatwo jest dopracować do pięćdziesiątego roku życia, nie mówiąc już o mitycznej granicy emerytalnej „67 lat”. Chcąc zachować krzepę ciała i ducha trzeba poświęcić wiele czasu, pieniędzy i energii na utrwalanie dobrej formy. A i tak na modłę wiecznej młodości zmienią nam przyjemnego i przyzwoitego instruktora na młodego drwala, którego celem są tylko wskaźniki „zajechania” uczestników.
 
Jakoś bawi i jednocześnie przeraża mnie ten quasi-korpo świat polskich firm sportowych. Jak daleko musimy zajść w neoliberalnym zagonieniu, żeby zrozumieć rzeczy podstawowe? Jak długo człowiek nie będzie na pierwszym miejscu?
 
paba
O mnie paba

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości